[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To Chicago House - oznajmił Ahmed, wskazując na imponującą konstrukcję po prawej stronie. Powóz wiózł ich wolno po Shari el Bahr, wzdłu\ brzegu Nilu. Rytmiczny stukot końskich kopyt działał na Erykę uspokajająco jak uderzenie fal o skaliste wybrze\e. Dokoła panowała ciemność, gdy\ księ\yc nie wzniósł się jeszcze nad palmami. Lekki wiatr wiejący z północy nie był w stanie zmącić lustrzanej powierzchni Nilu. Ahmed ponownie ubrany był w nieskazitelnie białe szaty. Kiedy Eryka spojrzała na jego opaloną twarz, dostrzegła jedynie błyszczące oczy i białe zęby. - Im częściej się z nim spotykała, tym więcej rodziło się wątpliwości, dlaczego chce ją widywać. Okazywał przyjazń i troskę, zachowując jednocześnie wyrazny dystans. Tylko raz, kiedy wsiadała do powozu, dotknął jej dłoni i pomógł jej wejść do środka. - Czy był pan kiedykolwiek \onaty? - spytała Eryka, mając nadzieję, \e dowie się czegoś więcej o tym człowieku. - Nie, nigdy - odpowiedział krótko Khazzan. - Przepraszam - skonfundowała się. - To nie powinno mnie obchodzić. Ahmed uniósł rękę i poło\ył ją na oparciu siedzenia, tu\ za Eryką. - Nic nie szkodzi. To \adna tajemnica - ciągnął płynnym ju\ tonem. - Nie miałem czasu na romanse. Pobyt w Ameryce trochę mnie zepsuł. W Egipcie te sprawy traktuje się nieco inaczej. Ale to chyba tylko wymówka. Minęli szereg eleganckich, europejskich willi wybudowanych nad brzegiem Nilu, otoczonych wysokimi, bielonymi murami. Przed ka\dą z nich stał \ołnierz w mundurze polowym, trzymając na ramieniu pistolet maszynowy. Stra\nicy nie byli jednak zbyt uwa\ni. Jeden z nich oparł broń o mur i wdał się w pogawędkę z jakimś przechodniem. - Co to za budynki? - spytała Eryka. - To domy niektórych ministrów - odpowiedział Ahmed. - Dlaczego są strze\one? - Niebezpiecznie jest być ministrem w tym kraju. Nie mo\na zadowolić wszystkich. - Pan jest ministrem - stwierdziła z niepokojem w głosie. - Tak, ale niestety ludzie nie interesują się zbytnio moim departamentem. Jechali dalej w milczeniu. Przez szeleszczące liście palm przedarły się pierwsze promienie księ\yca. Strona 88 4782 - To biuro Departamentu Zabytków w Karnaku - wskazał na stojącą na nadbrze\u budowlę. Tu\ przed sobą Eryka ujrzała pierwsze, masywne pylony* wielkiej świątyni Amona oświetlone światłem księ\yca. Podjechali do wejścia i wysiedli z powozu. Eryka jak zaczarowana maszerowała aleją otoczoną po obu stronach sfinksami o głowach barana. W półświetle ruiny świątyni wyglądały tak, jakby nadal toczyło się w nich \ycie. Aby dojść do głównego dziedzińca musieli ostro\nie przedostać się przez pogrą\one w cieniu pasa\e. Ahmed nieoczekiwanie chwycił Erykę za rękę. Minęli szeroki dziedziniec i wkroczyli do wielkiej sali hypostylowej* i znalezli się w innej epoce. Komnata przypominała las masywnych, kamiennych kolumn strzelających w nocne niebo. Brakowało części sufitu i snopy księ\ycowego światła otaczały srebrnym blaskiem filary zdobione długimi tekstami hieroglificznymi i śmiałymi reliefami. Nie rozmawiali; spacerowali jedynie dokoła, trzymając się za ręce. Po trzydziestu minutach Ahmed wyprowadził Erykę przez boczne wejście i poszli do pierwszego pylonu. Po stronie północnej wznosiły się ceglane schody, które poprowadziły ich sto czterdzieści stóp w górę, na szczyt świątyni. Stamtąd Eryka mogła obserwować prawie cały teren Karnaku. - Eryko... - Odwróciła się. Ahmed stał z przechyloną głową i patrzył na nią z zachwytem. - Eryko, jesteś bardzo piękna. Lubiła komplementy, ale zawsze onieśmielały ją trochę. Spuściła wzrok, kiedy on wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej czoła czubkami palców. - Dziękuję, Ahmedzie - szepnęła. Podniosła wzrok na mę\czyznę, który nie odrywał od niej oczu. Wyczuwała w nim jakieś napięcie. - Przypominasz mi Pamelę - odezwał się w końcu. - Ach tak? - zdziwiła się Eryka. Nie bardzo chciała słuchać o swym podobieństwie do jego poprzedniej dziewczyny, ale była pewna, \e on traktował to jako komplement. Uśmiechnęła się lekko i zapatrzyła w przestrzeń oświetloną blaskiem księ\yca. Być mo\e umawiał się z nią tylko ze względu na to podobieństwo. - Jesteś piękniejsza. Ale nie chodzi mi o fizyczne podobieństwo, lecz o twoją otwartość i ciepło. - Posłuchaj, Ahmedzie, nie jestem pewna, czy cię dobrze rozumiem. Ostatnio kiedy byliśmy razem, zadałam ci niewinne pytanie o Pamelę i twego wujka, a ty wpadłeś w szał. Teraz chcesz o niej mówić. To chyba nie jest w porządku. Stali chwilę w milczeniu. Pełne pasji uczucia Ahmeda intrygowały ją, ale i przera\ały. Powrócił obraz fili\anki rozbitej o ścianę. - Czy myślisz, \e mogłabyś zamieszkać w takim miejscu jak Luksor? - spytał, nie odrywając wzroku od Nilu. - Nie wiem - zastanowiła się Eryka. - Nigdy o tym nie myślałam. Miasto jest prześliczne. - Jest więcej ni\ piękne. Jest nieśmiertelne. - Tęskniłabym za Harvard Square. Ahmed zaśmiał się, rozładowując atmosferę. - Harvard Square. Co za zwariowane miejsce. A tak na marginesie, Eryko, myślałem o twej decyzji walki z czarnym rynkiem. Chyba moje ostrze\enie nie dotarło do ciebie. Przera\a mnie myśl, \e mogłabyś się w coś wplątać. Nie rób tego. Nie zniósłbym myśli, \e coś mo\e ci się stać. - Pochylił się i pocałował ją delikatnie w skroń. - Chodz. Musisz zobaczyć obelisk Hatszepsut w świetle księ\yca. Chwycił ją za rękę i sprowadził w dół po ceglanych schodach. Kolacja była urocza. Spacerowali przez ponad godzinę po wspaniałościach Karnaku, tak \e do posiłku zasiedli dopiero przed jedenastą. Maleńka knajpka nad brzegiem Nilu kryła się pod parasolem wysokich palm daktylowych, których dojrzałe owoce czekały na zbiór. Czerwone, kuliste daktyle podtrzymywane były na drzewach długimi siatkami. Restauracja słynęła ze swych kebabów przyprawianych zieloną papryką i cebulą oraz z baraniny marynowanej w czosnku, pietruszce i mięcie. Potrawę podano z obranymi ziemniakami, karczochami i ry\em. Restauracja znajdowała się na otwartym powietrzu i najwidoczniej była popularna wśród przedstawicieli średniej klasy Luksoru. Rozmowom towarzyszyły \ywe gesty i śmiech. Turyści nale\eli tu do rzadkich gości. Po raz pierwszy od czasu rozmowy w świątyni Ahmed rozluznił się. Gładził wolno wąsy, gdy Eryka
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|