[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedział tylko, jak się nazywa. - I jak się nazywa? Powell nie odpowiedział. Egan sięgnął do portfela i wyjął trzy studolarowe banknoty. - Z pewnością to nie wydaje się panu dużo - powiedział, przesuwając pieniądze w jego stronę. - Ale dla kobiety, która mi je dała, to prawdziwa fortuna. Powell patrzył na pieniądze przez dobrych trzydzieści sekund, a w końcu powiedział: - Sam mam dwoje dzieci. Dziewczynki. A pan? Proste pytanie. Dlaczego tak ciężko było mu odpowiedzieć? - Nie jestem żonaty - powiedział w końcu. - Masz, Billy? - powiedział Egan do telefonu komórkowego, skręcając w lewo, w ulicę, która, jak miał nadzieję, prowadziła na autostradę. Ostatecznie Powell zgodził się sprzedać informację. Nie było jej wiele, ale wystarczyło. Rysopis nabywcy cadillaca pasował jak ulał - wysportowany mężczyzna, w wieku około trzydziestu pięciu lat, ciemna cera, wzrost jakieś metr siedemdziesiąt pięć. O wiele bardziej interesujące były przefarbowane na blond włosy, kolczyk w uchu i okulary o prostokątnych, niebieskich szkłach. To chyba najbardziej efektywne przebranie dla mężczyzny, który z byle sztuczną brodą zawsze będzie wyglądał jak ktoś, kto ma zamiar wysadzić coś w powietrze. - Rozumiem - odpowiedział Fraiser. - Myślisz, że to on? - Myślę, że to on. - Juhu! - krzyknął Fraiser. - Wiedziałem, że go dopadniesz, Matt. 156 - Na razie jeszcze nikogo nie dopadłem, to tylko początek. Sprawdz na wszelki wypadek nazwisko, które podał. Choć sądzę, że je wymyślił na poczekaniu. - A samochód? - Nie wiem. Sprzedawca powiedział, że nie jest zupełnie na chodzie, więc Fade prawdopodobnie odstawił go do mechanika. Podzwoń trochę, może się czegoś dowiesz. Przede wszystkim do warsztatów z ekspresowym lakierowaniem, dobra? - Jasne. Ale nawet jeśli będziemy znali kolor auta i tymczasowy numer rejestracyjny, to trudno chyba liczyć na to, że akurat koło ciebie przejedzie, co? - Będziemy musieli zawiadomić policję, żeby uruchomili standardowe poszukiwania. Powiedz im, że to osobnik podejrzany o terroryzm i że pod żadnym pozorem nie wolno go zatrzymywać ani nawet się do niego zbliżać. Powiedz, że musi nas naprowadzić na jakiś punkt kontaktowy czy coś w tym rodzaju. - Mhm... w porządku... - odpowiedział Bill, trochę niepewnie. Prawdopodobnie zaraz po odłożeniu słuchawki Bill pobiegnie do Stranda zdać mu relację z rozmowy, co skończy się wyrażanymi głośno wątpliwościami, czy rzeczywiście wciągać w to policję. Ale czy mają wybór? Brakowało im rąk do pracy. - Jeśli w kwestii policji Hillel będzie miał wątpliwości, niech do mnie dzwoni. - Dobrze. Jeszcze coś? - Niestety, to wszystko. - Wydobyłeś coś od jego dawnych przyjaciół? Spotkałeś się już z nimi? - Z większością tak, ale nic nie mam. Od lat nikt się nie widział z Fade'em i z nim nie rozmawiał. - Powiedzieliby, gdyby z nim rozmawiali? Dobre pytanie. Egan przedstawiał sprawę tak, że próbuje cichcem odszukać Fade'a, zanim policjanci przyprą go muru i zanim znowu zginą ludzie, ale wiedział, że dawni kumple z oddziału Fade'a niechętnie będą sypać - raz dlatego, że go lubili i szanowali, a dwa, że nikt nie miał ochoty 157 z nim zadzierać. Ich zdaniem, najmądrzej było się nie mieszać do spraw Fade'a i pozwolić, by sam rozwiązywał swoje problemy. - Naprawdę nie wiem, Billy. Mam jeszcze jedno nazwisko na liście. Jeśli czegoś się dowiem, dam znać. Rozłączył się i natychmiast wybrał numer Roya Buck-nera, byłego agenta operacyjnego Delty, którego Strand chciał zatrudnić w pierwszej kolejności, karka i buraka jakich mało. Buckner, w przeciwieństwie do osób, z którymi Egan dotychczas rozmawiał, nienawidził Fade'a. Po jednej ze wspólnie zakończonych misji Fade jasno dał do zrozumienia, że nie będzie już z nim współpracował. A jeśli mówi coś takiego Salam al Fayed, to słowa te, prędzej czy pózniej, dotrą do uszu tych, którzy zarządzają całym biznesem. Nie minęło wiele dni, a Buckner został odsunięty od udziału w operacjach, a niebawem zwolniony ze służby. O wszystko oczywiście obwiniał Fade'a, a nie własne niedołęstwo. W wypadku Bucknera Egan postanowił opowiedzieć trochę inną historyjkę: Fade stracił nerwy, a on pomaga policji go wytropić. Mało prawdopodobne, by Buckner miał jakieś użyteczne informacje, ale jeśli tak, to nie będzie się posiadał ze szczęścia, że może działać na szkodę Fade'a. - Halo? - Dzień dobry. Matt Egan. Wciąż szukam Roya. - Proszę pana - żona Bucknera próbowała przekrzyczeć wrzeszczące dziecko - już mówiłam, wciąż nie ma go w domu, podobnie jak nie było go wcześniej, gdy dwa razy pan dzwonił. Jak mam panu pomóc? - Może mogłaby pani dać mi numer telefonu komórkowego, wówczas nie musiałbym pani zawracać głowy. - On nie ma telefonu komórkowego. Jak mówiłam, zostawiłam mu wiadomość, że pan dzwonił... - Jest jakieś biuro, knajpa, gdzie jada i pije, jakieś miejsce, gdzie mógłbym go spotkać? - Ma jakąś robotę i do licha, nie wiem, gdzie może być. Był już w Waszyngtonie, był gdzieś w Wirginii, a nie dalej, jak parę godzin temu, dzwonił z Baltimore. Prawdę mówiąc, w ogóle o panu nie wspomniał, więc może nie chce z panem rozmawiać? 158 Egan przyspieszył na wjezdzie na autostradę 1-95 i poczuł, jak zęby same mu się zaciskają, gdy usłyszał słowa kobiety. Był już w Waszyngtonie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|