[ Pobierz całość w formacie PDF ]
abstrakcyjnie: jako wolne rozpraszanie się w przestrzeni, w chmurach, wszystkich ludzkich wredów. Solidaryzował się z matką. Więcej, roił sobie czasem, że to on. Sylwester, trzyna- stoletni młodzieniec, ustawia w dwuszeregu kłamców i złodziei, odczytuje wyrok śmierci, daje znak, padają strzały, ale bez pocisków, same głosy, jak na filmie, tu tu du du!, i ska- zańcy, nagle przejrzyściejąc, rozsypują się na cztery strony świata. Czy w tym budynku nie ma nikogo, kto by się zajął chorym? zapytała wczoraj matka, bardzo cicho, zwracając się wprost do tłumu w poczekalni, i choć nikt się nie odezwał, było widać, że ludzie są oburzeni na panujące tu porządki. Wtedy właśnie& poczuł, że cierpnie mu twarz. Z warg i z policzków uciekała prędko krew. Czoło miał coraz lżejsze i lżejsze. Ni to śnieg w głębi skroni, ni to piasek. Coś jak pia- na. Połyskliwa i sucha. Otworzył szeroko usta. Chciał nabrać powietrza do płuc, ale powie- trze, nagle ciężkie, twarde, aż drewniane, zatrzymywało się na zębach& Pamięta, że ktoś& w białym kitlu& roztrącając tłum& (i pamięta, że ten ktoś przepraszał ludzi& roztrącanych& o, przepra& o, przepr& )& szedł ku niemu& Idąc, ciemniał Sylwestrowi w oczach& Wy- dawało się, że się przebija przez szkło& butelkowe, zielone, wciąż grubsze i grubsze& Potem zaraz& Lecz co było potem?& Siostra Warda, nisko pochylona: kawaler, jak le- żysz& i powracający sen, w którym poruszały się czarne postacie, ludzie ze srebra na plaży, i natrętny, zawodzący głos, który powtarzał: ależ to są trupy. Na obiad dostał zupę mleczną, bukiet z jarzyn i po raz drugi tarte jabłko. Właściwie, to był temat na kolejny list. Tak się U Nich przyjęło, że o wszelkich dobrach , jak to określała matka, otrzymywanych za darmo, należało się dokładnie informować. Co, od kogo, ile, w jakich to okolicznościach. Ale pisząc o obiedzie, musiałby najpierw opisać ważenie. Było tak. Siostra Warda znikła. Już nie pojawiała się przy jego łóżku. Po korytarzu biegała inna pielęgniarka (czy salowa), siwa, cała w piegach; kazała mu wstać i maszerować do wagi. Mijał izby z maluchami. Zaglądał do środka. Zrobiło mu się nagle głupio, że jest taki stary . Maluchy gramoliły się z łóżek, stawały w otwartych drzwiach, wlokły za sobą nicianymi warkoczami po podłodze gołe lalki; wkładały paluchy do ust. Szukał kogoś w swoim wieku. W jednej z izb zobaczył chłopca może z szóstej klasy? a może i z siódmej? siedział na para- pecie, z dużą głową, czarniawy, jakby skośnooki, grzebał w szeleszczącej paczce, z której wyjmował coraz mniejsze, zatłuszczone pakuneczki. Na Sylwestra, zdaje się, nie zwrócił najmniejszej uwagi. Nie przejmujmy się pomyślał Sylwester będę go miał na oku. Dalej szedł rozradowany. Rozbawiony powiedzeniem mieć na oku . (Pomyśleniem sobie tego powiedzenia.) W tych bowiem słowach, niczym w indiańskiej kryjówce, w trawie wysokiej do nieba, poczuł się Chytrym Zwiadowcą, który nic, cicha woda, %7łe Mucha Nie Siada, ale w sobie, ho, ho, ma oczy i uszy otwarte. Bez tych łaszków, bez tych łaszków, żywo! powiedziała pielęgniarka (czy salowa). Zciągnął szlafrok, podkoszulkę, spodnie w pasy szaro buro malinowe , zachwiał się, przeczekał zawrót głowy; waga zadygotała znów! jak w butelkowym szkle, nie zielonym już teraz, lecz piwnym; usłyszał, że siwa coś mówi, nie do niego jednak, do tyłu, na cały ko- rytarz: 17 O nie, to jest wprost niemożliwe, pan doktor pozwoli& Został sam. Na dygocącej wadze, nagi, chudy. Słyszał jej głos, zobaczył, jak wbiegała do pokoju dla lekarzy. Mnie się, panie doktorze, o to nie rozchodzi& To jest wprost niemożliwe& Same kości i skóra& Jak długo pracuję, jeszczem nie widziała takiego dzieciaka. Ale znowu, jaki dzieciak, jaki dzieciak? to już przecież chłop!& I wychudły, że wprost niemożliwe& Niech pan powie, na czym to zależy?& Sylwester nie czuł wtedy jeszcze wstydu. Nie zdążył go poczuć. Ostatecznie był w szpita- lu. Usiłował zapamiętać, ile waży. No proszę, kolejny kwiatuszek, znów schudł! Mama bę- dzie rozpaczać. W pokoju dla lekarzy ktoś powiedział: Zawracanie głowy, nie mam czasu. Wszędzie bałagan , pomyślał Sylwester, nikt tu dla nikogo nie ma czasu, i zobaczył przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|