[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mocno do siebie jak małe dziecko. A jeśli Jessika miała by jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do tego, jakim był mężczyzną, to widząc tę scenę, musiała się ich pozbyć. Wślizgnęła się do szopy, usiadła na ziemi obok nich, położyła głowę na ramieniu Briana i pogłaskała Michelle. Psiak wszedł cicho za nią, ułożył się u ich stóp i zlizywał łzy z policzków Michelle. %7ładne z nich się nie odezwało. Nie potrzebowali słów. Siedzieli długo, tuląc się wzajemnie i ciesząc swoją bli skością. - Przepraszam, że cię zmartwiłam - odezwała się w koń cu Michelle. - Nie szkodzi. Spodziewam się, że zrekompensujesz mi to na starość. Będę cię zadręczał i wciąż żądał ciepłej her baty. Wyjaśnij mi tylko, dlaczego uciekłaś, zamiast przyjść do mnie i porozmawiać. - Nie mogłam - wyszeptała. - Lucinda jest taka sama jak mama. Jest tak bardzo do niej podobna, że się przestraszy łam. Ja już nie chcę tak żyć - powiedziała ledwo słyszalnie. - Już nie. Bardziej podoba mi się życie z tobą, wujku, niż to z mamą i tatą. I jest mi przykro, kiedy tak myślę. Czu ję się winna. Tak bardzo, że chciałabym cię znienawidzić. - Rozszlochała się po tych słowach, więc bez słowa tulił ją do siebie, - Zarabiali mnóstwo pieniędzy, ale nie mieli dla mnie czasu. Nigdy nie robili tego, co mi obiecali. Jak mieli RS wolne, tylko pili i chodzili na imprezy. I wcale się mną nie interesowali. Nigdy nie musiałam im mówić, gdzie byłam ani z kim. Mama zauważała mnie tylko wtedy, gdy włoży łam coś, co jej się nie podobało. Jessika chciała ją pocieszyć, powiedzieć, że na pewno nie było aż tak zle, ale się powstrzymała. Coś w głosie Mi chelle mówiło jej, że tak właśnie było. Poza tym, podobało jej się to, jak ładnie Brian umiał znalezć się w tej sytuacji. Nic nie mówił, nie zaprzeczał, słuchał tylko uważnie i tu lił bratanicę do siebie. I pewnie było to najlepsze, co mógł dla niej zrobić. - A kiedy przyjechałam do ciebie, wszystko się zmieniło. Wprowadziłeś te głupie zasady, muszę ci mówić, o której wrócę i sprawdzasz rodziców moich przyjaciół. I rzadko jesteś złośliwy, nawet jeśli ja jestem złośliwa w stosunku do ciebie. Jak ufarbowałam włosy na czarno, nie powie działeś, że są okropne. I pewnie gdybym ci powiedziała, że przyjechałam tu stopem, zamknąłbyś mnie w domu na miesiąc, prawda? Zaklął pod nosem. - Na rok. Przyjechałaś stopem? - Widzisz! - zawołała Michelle z satysfakcją. - Trosz- czysz się o mnie! - Jeśli przyjechałaś tu stopem, to zaraz zatroszczę się tak, że Jessika będzie ci musiała robić okłady na pupie. Michelle zaśmiała się, jakby ta perspektywa niezmier nie ją ubawiła. - Przywiozła mnie mama koleżanki - powiedziała w końcu. - Szczęściara z ciebie - odezwał się poważnie. RS - Ale to wszystko się zmieni, kiedy ożenisz się z ciocią Lucy - przypomniała sobie Michelle. - Kocham ją, ale nie lubię jej za bardzo. Spuściła głowę i rozpłakała się. - Jesteś głuptas, Michelle - powiedział Brian, głaszcząc ją po włosach. - Nie żenię się z Lucindą. - Nie kłam! Nie jestem dzieckiem, umiem wyciągać wnioski. Stałeś z nią pod sklepem z pierścionkami i cało wałeś ją. A potem wyszedłeś stamtąd z małą paczuszką. - Rzeczywiście kupiłem coś w tym sklepie. Ale nie dla Lucy. Chcesz zobaczyć co? - Dla mnie? - Zaskoczona uniosła głowę. - Nie, nie dla ciebie, ale chciałbym wiedzieć, czy ci się podoba. A ty - zwrócił się do Jessiki - powinnaś chyba wrócić na chwilę do domu. Jessika podniosła się lekko, wzruszyła zabawnie ramio nami i popatrzyła na nich z czułością. Pocałowała Michelle w czubek głowy, zastanawiając się, czy kiedykolwiek czuła się tak niesamowicie szczęśliwa. I spełniona. Nadeszła jej kolej. Jej druga szansa na miłość. I zamie rzała ją wykorzystać. Brain otoczył bratanicę ramieniem i poprowadził do sa mochodu. Wyciągnął niewielką paczuszkę i podał jej. - Otwórz to. Michelle spojrzała na niego pytająco, wyjęła małe saty nowe pudełko, otworzyła je i oczy jej spochmurniały. - Wydawało mi się, że powiedziałeś, że to nie jest pier ścionek zaręczynowy. - Nie, mówiłem tylko, że nie jest dla Lucindy. RS Zabawny, pełen ulgi uśmieszek błąkał się po ustach dziewczyny. - Już wiem, wujku - wyszeptała. - To rzeczywiście nie jest pierścionek, który nosiłaby ciocia. Wiem, komu by się spodobał. Rozpostarła ramiona i ścisnęła go mocno w pasie. Sam nie wiedział, jak i kiedy to się stało, że zasłużył na zaufanie zadziornej nastolatki. I na miłość takiej kobie ty jak Jessika. - Potrzebuję twojej pomocy - powiedział. - Mów! Zrobię wszystko! Przez chwilę chciał to wykorzystać i wspomnieć o ster
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|