Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sili chęć uczestnictwa w eksperymencie.
 Każdy może brać inną dawkę  zaproponowała Gloria.  A sześć osób
to dość, żeby różnice w wynikach badań były statystycznie znamienne.
 Dawki możemy dobierać metodÄ… podwójnie Å›lepÄ…  dodaÅ‚ François. 
Tak, że nie będziemy wiedzieli, kto jest na najwyższej, a kto na najniższej.
 Czy prawo nie zabrania stosowania nie zarejestrowanych leków?  spytała
Kim.
 Jakie prawo?  roześmiał się Edward.  Prawo komisji kontroli? Dla
Omni to my jesteśmy komisją kontroli i jak dotąd nie wydaliśmy żadnych ustaw.
Wszyscy zawtórowali mu śmiechem.
 Myślę, że istnieją w tym względzie jakieś państwowe prawa albo wytyczne
 upierała się Kim.
 Owszem, są wytyczne Narodowego Instytutu Zdrowia  wyjaśnił Stanton.
197
 Ale one obowiązują instytucje, które otrzymują od niego dotacje. My z rządo-
wych funduszy nie korzystamy.
 Ale musi być jakieś prawo, które zakazuje eksperymentowania z lekiem na
ludziach przed ukończeniem prób ze zwierzętami  powiedziała Kim.  Prze-
cież zwykła intuicja mówi, że to nierozsądne i niebezpieczne. A ta tragedia z Tha-
lidomidem? To was nie zastanawia?
 Nie ma żadnego porównania z tamtym niefortunnym przypadkiem  od-
powiedział Edward.  Thalidomid w żadnym razie nie mógł być uznany za zwią-
zek naturalny i w ogóle był o wiele bardziej toksyczny. Ale nikt cię nie prosi,
żebyś ty też brała Ultra, Kim. Możesz być grupą kontrolną.
Wszyscy znów wybuchnęli śmiechem. Kim zaczerwieniła się, speszona, i wy-
cofała się do kuchni. Była zdumiona, jak diametralnie zmieniła się atmosfera
zebrania. Początkowa sztywność i napięcie ustąpiły szampańskiemu humorowi.
Miała niemiłe wrażenie, że przepracowanie zespołu w połączeniu z wygórowany-
mi oczekiwaniami zaowocowało zbiorową histerią.
Zaczęła wyjmować bułeczki z kuchenki. Z salonu dobiegały ją śmiechy i gło-
śne, gorączkowe rozmowy na temat budowy ośrodka naukowego za te miliardy,
których spodziewali się w niedalekiej przyszłości.
Gdy przekładała bułeczki do koszyka na pieczywo, wyczuła, że za jej plecami
ktoś wszedł do kuchni.
 Może ci w czymÅ› pomóc  zaproponowaÅ‚ François. Kim odwróciÅ‚a siÄ™
i spojrzała najpierw na niego, potem dookoła, po kuchni. Chciała w ten sposób
stworzyć wrażenie, jakby się zastanawiała, czy jest coś do zrobienia. W rzeczy-
wistości drażnił ją tupet tego człowieka, a w dodatku nie opuściła ją jeszcze kon-
sternacja po incydencie w salonie.
 Chyba wszystko już zrobione  odpowiedziała.  Ale dziękuję za dobre
chęci.
 Czy mogę sobie dolać wina?  Mówiąc to, już obejmował dłonią szyjkę
butelki.
 Oczywiście.
 Kiedy w pracy zrobi się troszkę spokojniej, chętnie zwiedziłbym okoli-
cę  powiedział napełniając kieliszek.  Może pokazałabyś mi parę zakątków.
Słyszałem, że Marblehead jest urocze.
Kim rzuciła mu jeszcze jedno szybkie spojrzenie. Tak jak się obawiała, wpa-
trywał się w nią uporczywie. Kiedy napotkał jej wzrok, uśmiechnął się nieszcze-
rze. Ta niezręczna próba flirtu nie sprawiła jej przyjemności. Zadała sobie pytanie,
co powiedział mu o niej Edward.
 Może do tego czasu przyjedzie już tu twoja rodzina  odparła.
198
 Może.
Gdy Kim skończyła już codzienne wieczorne zabiegi, zanim się położyła, ce-
lowo zostawiła drzwi półotwarte, aby móc widzieć łazienkę. Miała zamiar czu-
wać, aż Edward wróci z laboratorium, żeby z nim porozmawiać. Tyle tylko, że
nie wiedziała, o której to mogłoby być.
Usadowiwszy się wygodnie oparta o poduszki, wzięła z nocnego stolika pa-
miętnik Elizabeth i otworzyła w miejscu, gdzie skończyła czytać. Pamiętnik nie
spełnił jej oczekiwań, właściwie z wyjątkiem ostatniego fragmentu rozczarował
ją. Elizabeth pisała głównie o pogodzie i codziennych wydarzeniach, nie zaś
o swoich myślach, co dla Kim byłoby dużo ciekawsze.
Wbrew postanowieniu, że będzie czuwać, około północy zasnęła przy włączo-
nym świetle. Następną rzeczą, która przedarła się do jej świadomości, był dzwięk
spuszczanej wody. Otworzywszy oczy zobaczyła, że Edward jest w łazience.
Potarła nabrzmiałe snem powieki i z niejakim trudem skupiła wzrok na ze-
garku. Było po pierwszej. Z wysiłkiem wygramoliła się z łóżka, włożyła szlafrok
i kapcie. Nieco bardziej rozbudzona podreptała do łazienki. Edward właśnie szo-
rował zęby.
Kim usiadła z podkulonymi kolanami na zamkniętym sedesie Edward rzucił
jej pytające spojrzenie, ale nie odezwał się, dopóki nie skończył myć zębów.
 Czemu, u licha, nie śpisz o tej porze?  spytał wreszcie. W jego głosie
brzmiała jednak troska, nie irytacja.
 Chciałam z tobą porozmawiać  odpowiedziała Kim.  Chciałam zapy-
tać, czy naprawdę zamierzasz brać Ultra.
 Jasne że tak. Wszyscy zaczynamy od rana. Opracowaliśmy system, w któ-
rym nikt nie wie, jakÄ… ma dawkÄ™ i jakÄ… majÄ… inni. To byÅ‚ projekt François.
 Naprawdę uważasz, że to rozsądne?
 To najlepszy pomysł, na jaki wpadłem od lat. Z całą pewnością przyśpieszy
proces oceny leku. Stanton nareszcie siÄ™ ode mnie odczepi.
 A ryzyko?
 Ryzyko rzecz jasna jest. Ryzyko jest zawsze, lecz jestem przekonany, że to
dopuszczalne ryzyko. Ultra nie jest toksyczny. Wiemy to na pewno.
 Bardzo się denerwuję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript