Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na ich jednakowych ciemnych spodniach.
Może i byli właścicielami złomowiska, ale lubili dobrze zjeść i nigdy nie odmawiali sobie tej przyjemności. Lwia część tego, co zarobili  na
handlu narkotykami, rzecz jasna, jako że złomowisko rok w rok przynosiło jedynie straty  otóż owa lwia część dochodów była przez nich
regularnie przejadana. Ruchome środki. ( Prowadzimy złomowisko  wszystkie środki, jakie posiadamy, są ruchome! Cha, cha, cha!").
Tego wieczoru ich paznokcie były dokładnie wyszorowane, a spod zapachu szamponu dziegciowego przebijały słodkie nuty wody toaletowej z
aptecznego działu perfumeryjnego.
Bobby ciągnął swoją opowieść:  No więc stoję tam, goły jak święty turecki.  Urwał, zastanawiając się, o jakiego dokładnie świętego może
chodzić.  Rolety były podciągnięte, a ona nie mogła stać dalej ode mnie jak o jakieś cztery, pięć metrów. Z tyłu, na podwórku.
Cztery, pięć metrów.
Miała biały stanik. I gigantyczne balony.
No nie, to jakaś durna historia.
 Nie, nie  zaprotestował Bobby.  Pózniej robi się lepsza. Billy odparł:  Jak może robić się lepsza, skoro nawet nie jest dobra.
Bobby umilkł i zajął się swoim mięsnym puddingiem, który był w karcie dań dopiero od niedawna. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie jadł. Cóż,
na pewno nie był to żaden pudding. Smakował jak nieudany naleśnik. Bobby pomyślał, że mógłby pokazać tutejszemu szefowi kuchni, jak się
robi prawdziwe naleśniki.
72
17
Billy wsuwał sałatę z grzankami i grillowanym kurczakiem.
Bobby mówił dalej:  A wtedy ona do mnie macha. Tak jakby. Rozumiesz, nie chciała pokazać, że jej zależy.
Billy przeżuwał sałatę.
No, więc odwracam się do niej przodem, a ona patrzy na mojego ptaszka i się uśmiecha.
Ty częściej gadasz o tym swoim interesie, niż go używasz  mruknął Billy.
Akurat tamtej nocy go użyłem  pochwalił się Billy. Po chwili, gdy w jego ustach zniknęła kolejna porcja puddingu, zapytał:  Jak długo on
zamierza tam siedzieć?
Nie wyjaśnił, że chodzi mu o przeciągającą się wizytę Pellama u Torrensów (jadąc do zajazdu, minęli jego przyczepę zaparkowaną przed ich
domem), lecz i bez tego Billy wiedział, co brat ma na myśli.
 Nie wiem. Skąd miałbym to wiedzieć?
Bobby zapytał:  Więc tak po prostu to zrobimy? To chyba będzie wyglądało trochę podejrzanie, co? Najpierw jego kumpel w samochodzie.
Potem on.
 Uhm  mruknął Billy i nic już więcej nie powiedział. Nie dlatego, że nadal przeżuwał sałatę, ale dlatego, że intensywnie myślał.
Bobby popatrzył na rozłożyste poroże jelenia umieszczone nad kominkiem obudowanym przydymionym szkłem. Myśliwskie trofeum dziwnie
wyglądało w restauracji; znacznie lepiej prezentowałoby się przy Fort Hamilton Parkway na Brooklynie albo w Paramus w stanie New Jersey.
Przyjrzał się uważnie martwym oczom i gładkiej sierści zwierzęcia i zaczął się ślinić, wyobrażając sobie, że czuje zapach świeżego powietrza o
poranku, szorstką, listopadową trawę pod stopami, a w dłoniach solidny ciężar dobrej strzelby.
Wreszcie odezwał się:  Wiesz, jakoś nie mogę tego pojąć. %7łeby tak ciągle włóczyć się po kraju... Czułbym się, no wiesz...
Skołowany  podpowiedział Billy. Billy często podsuwał Bob-by'emu słowa, których tamtemu brakowało.
Właśnie. Chociaż chciałbym podróżować. No wiesz, po kraju... Tyle jest rzeczy do zobaczenia. Po prostu chodzi o to, że nie chciałbym być ciągle
w drodze.
Uhm.
Nie jesteś dzisiaj zbyt rozmowny.  Bobby poskrobał widelcem chrupiącą skórkę puddingu. Najdziwniejsze było to, że teoretycznie trzeba to
było jeść z sosem. Pomyślał, że powinni jednak podawać do tego ketchup, i był gotów o niego poprosić.
Naleśnikowy pudding polany sosem; ci Angole są naprawdę szurnięci.
Nagle Billy odezwał się:  Jest jeszcze coś, co mnie niepokoi. Dzieciak Torrensów.
Co z nim?
Ned dał mu cukierki, zgadza się? Musieli więc spędzić ze sobą trochę czasu. Jakie logiczne pytanie zadałby wtedy każdy dzieciak?
Bobby nie miał pojęcia.  No, jakie?
 Zapytałby, skąd Ned je ma. A Ned jest  to znaczy był  na tyle głupi, żeby mu odpowiedzieć.
 Ten gówniarz ma góra dziewięć, dziesięć lat. Co on może wiedzieć?
 Czasami  Billy popatrzył na brata  po prostu nie myślisz.
Nie było to do końca zgodne z prawdą. Bobby sporo myślał. Problem w tym, że zazwyczaj niewiele z tego wynikało; myślenie do niczego nie
prowadziło. Wolał więc mieszać ciasto i podrzucać naleśniki wysoko do góry, żeby szybowały w powietrzu jak kość w tym starym filmie science
fiction, albo trafiać jelenia pod łopatkę z odległości trzystu metrów ze swojego karabinu wyposażonego w celownik optyczny firmy Zeiss-Daiwar,
albo oczyszczać pobocza dróg w Dutchess County ze wszystkich śmieci, które można było w jakikolwiek sposób wykorzystać, a także tych
całkiem bezużytecznych. Poza tym  zgoda  najczęściej pozostawiał myślenie Billy'emu, który nie potrafił strzelać ani gotować. I który 
niech go szlag trafi  nie lubił  National Geogra-phic".
Billy mówił dalej:  On może dużo wiedzieć. To, że jest dzieciakiem, nie znaczy, że to on jest głupi.
Bobby zastanawiał się przez chwilę, czy go właśnie nie obrażono.  To co właściwie chcesz powiedzieć?
Billy odpowiedział pytaniem na pytanie:  A co myślisz o tej paniusi?
Torrens. Meg Torrens. Chyba to o nią chodzi.
Nie wiem  odparł Bobby.  Będziesz jadł swój pudding?
Hę?
Zamierzasz to jeść?
 Myślałem, że to coś z ziemniaków. Ale zamierzam to zjeść.  I zaraz dodał:  Co o niej myślisz?
Nie wiem.
To nie jest zwykła hausfrau.
Hausfrau? A co to znowu?
 No, taka kura domowa. Myślisz, że ma duże cycki?  zastanawiał się głośno Billy.
 Nie wiem. Co ty...?
Billy przerwał mu:  A co myślisz o Torrensie? To znaczy, co tak naprawdę o nim myślisz?
 Co o nim myślę?  Bobby często powtarzał pytania brata takim tonem, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że to głupota pytać o coś
podobnego; w ten sposób zyskiwał trochę czasu na wymyślenie odpowiedzi.
Billy dopytywał się:  Myślisz, że to bystry facet?
 Wystarczająco bystry.
Billy spojrzał na brata i roześmiał się.  A co to niby znaczy   wystarczająco bystry"? To tak, jakbyś powiedział, że twój fiut jest wy-
starczająco długi!
 Okej  odpowiedział Bobby.  Jest wystarczająco bystry, żeby nie wsadzać swojego fiuta tam, gdzie nie powinien. A zdaje mi się, że
właśnie coś takiego chodzi ci po głowie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript