Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oznacza dla szkoły i dla twoich przyjaciół. Wiesz, do czego zdolny jest Nathaniel.
Po drugiej stronie biurka Isabelle mruknęła z dezaprobatą, jednak Allie nawet na nią nie
spojrzała. Jej wzrok nadal utkwiony był w Carterze.
 Zgódz się  powiedział.
On również nie odrywał od niej spojrzenia.
Myśli kłębiły się w głowie Allie. Odwróciła się i oparła głowę o chłodną skórę fotela. Nie
mogłaby się zgodzić, jednocześnie patrząc Carterowi w oczy.
 Tak  wyszeptała. Spod jej rzęs ciekły łzy.  Tak, dobrze. Zrobię to.
 W porządku.  W głosie Lucindy nie było słychać żadnych emocji.
W tym momencie Allie nienawidziła babci niemal równie mocno jak Nathaniela.
Nienawidziła również siebie za to, że uległa i zgodziła się zostawić Cartera, by wykrwawił się na
śmierć jak Jo. I to po co? Dla władzy, w którą nie wierzyła? Dla pieniędzy, których nie chciała?
 Nie. Po to, żeby Nathaniel przestał krzywdzić ludzi .
Nawet dlatego nie mogłaby nikogo zostawić.
Lucinda najwyrazniej jeszcze nie skończyła.
 Carter?  Jej głos z głośnika nadal był zimny i zdystansowany.
Nie puszczając dłoni Allie, Carter spojrzał na komputer, jakby się tego spodziewał.
 Tak, jestem tutaj.
 Potrzebuję również twojej zgody, jednak w twoim wypadku zasady różnią się nieco od
tych obowiązujących Allie. Podobno jesteś silny, odpowiedzialny i zdeterminowany, a ponadto
bardzo ci zależy na mojej wnuczce. Słuchaj uważnie: jeśli cokolwiek stanie się mnie albo Allie,
masz wydostać ją z parku. Odciągnąć od Nathaniela za wszelką cenę i przewiezć do kryjówki.
Nie zostawisz jej ani na moment, z żadnego powodu. Jeśli będę ranna, nie pozwól, żeby mi
pomagała. Zgadzasz się?
Palce Allie zacisnęły się wokół palców Cartera. Odwrócił się, żeby na nią popatrzeć. Jego
oczy były ciemne i nieprzeniknione, ciepłe i szczere. Znajome i kochające niczym rodzina,
niezbędne jak tlen.
 Skacz .
 Tak  powiedział.
 To dobrze  oznajmiła Lucinda.  Wobec tego wszystko uzgodniliśmy. A teraz jeszcze
raz omówimy nasze plany&
[2] Sun Zi, Sztuka wojenna, tłum. i oprac. Robert Stiller, Kraków 2010, s. 20.
[3] Tamże, s. 21, 23.
34
Lśniące czarne land rovery pojawiły się tuż przed siódmą następnego wieczoru. Stały
przed frontowymi drzwiami szkoły niczym kondukt pogrzebowy.
Allie zauważyła je natychmiast po wyjściu z pokoju.
Raj powiedział uczniom, żeby ubrali się jak zwyczajne dzieciaki na piątkowy wieczór,
więc po raz pierwszy od wielu tygodni Allie nie miała na sobie mundurka i dziwnie się czuła.
Dżinsy były sztywne i drapały. Oprócz nich włożyła długi czarny podkoszulek oraz sznurowane
czerwone martensy, sięgające jej niemal do kolan. %7łeby dopełnić tego obrazu młodzieńczej
normalności, obrysowała oczy ciemnym eyelinerem, a rzęsy pomalowała mascarą. Rozpuszczone
włosy opadały jej na ramiona.
Pierwsza zjawiła się w holu, który świecił pustkami. Drzwi frontowe były otwarte
i wpadało przez nie parne powietrze letniego wieczoru. Kołysząc się na piętach, czekała
niecierpliwie, a zdenerwowanie zżerało ją od środka. Miała tylko nadzieję, że makijaż dobrze
maskuje jej strach.
Gdy kilka minut pózniej pojawiły się Nicole i Zoe, popatrzyła na nie ze zdumieniem.
Nigdy nie widziała żadnej z nich w zwykłym ubraniu. Nicole wyglądała bardzo elegancko
z błyszczącymi warkoczami. Włożyła obcisły top na ramiączkach, a do tego czarne spodnie
i potężne buciory do kostek  jak typowa nastolatka, która wybiera się na miasto z przyjaciółmi.
Zoe ubrana była w dżinsy, top w paski i adidasy, przez co wydawała się jeszcze młodsza niż
zwykle.
 Dziwnie wyglądasz  oznajmiła, wpatrując się w Allie i z dezaprobatą marszcząc nos.
 Ty też  odgryzła się Allie.
 To przebranie  wyjaśniła jej Zoe cierpliwie.
 Są już auta?  rozległ się głos Cartera z korytarza. Po chwili razem z Lucasem wszedł
do holu. Obaj zdawali się lekko spanikowani.
 Tak, ale& Po prostu stoją  odparła Allie.
Lucas, który trzymał się nieco z tyłu, był jedynym z tej grupy w szkolnym mundurku.
 Przyszedłem was odprowadzić  odpowiedział na pytanie, którego nikt mu nie zadał.
Zoe przewróciła oczami, jednak Allie była szczerze wzruszona.
 Dzięki  powiedziała.  Szkoda, że nie jedziesz razem z nami.
Beztrosko wzruszył ramionami.
 Ktoś musi zostać i bronić ojczyzny.
Allie zerknęła na Cartera, który stał w progu i przyglądał się autom. W ciemnych
dżinsach i w czarnym pulowerze wyglądał tak zwyczajnie, że aż niepokojąco.
 Niezłe przebranie  zauważyła Zoe.
Carter popatrzył na nią ze zdziwieniem, a Lucas lekko trącił ją w ramię.
 Wszystko jedno, karzełku.
Zoe bez najmniejszego wysiłku odtrąciła stopą jego pięść, a Lucas udał, że przyjmuje
pozycję bojową. Zanim jednak konflikt zdążył eskalować, Carter uniósł ręce.
 Przestańcie  powiedział tak stanowczo, że oboje odruchowo posłuchali.
 Sorry  rzucił Lucas z niemądrym uśmiechem.  Nerwy.
 Wcale się nie dziwię.  W głosie Cartera nie było słychać złości. Popatrzył na
zegarek.  Gdzie, do cholery, są wszyscy? Już pora.
 Tutaj.  Głos Raja odbił się od kamiennych ścian, a uczniowie się odwrócili.
Szedł ku nim szerokim korytarzem, a jego sylwetkę obramowywało światło
kryształowego żyrandola. Za Rajem podążał szereg ochroniarzy, wśród których znalezli się
Isabelle, Zelazny i Eloise. Pochód zamykały Dom i Rachel, objuczone sprzętem.
Allie ścisnęło się serce. Podbiegła do Rachel.
 Co tu robisz? Chyba nie jedziesz& To znaczy&  Zająknęła się, uświadomiwszy sobie,
jak to zabrzmiało.  Jedziesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript