Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dworcowy. Z zamyślenia wyrwał Jana głośny śpiew w obcym, twardym języku.
Spojrzał w dół. Na peronie przy Dworcu Aazarskim stał długi, wojskowy skład,
pokryty szarozieloną siatką maskującą. Dymiąca lokomotywa zdawała się sugerować, że
pociąg specjalny ruszy za chwilę w kierunku Berlina. Część wagonów była zupełnie odkryta.
Na platformach stały potężne haubice. Ich masywne lufy były zaczopowane. Pośród sprzętu
siedziały dziesiątki żołnierzy w mundurach feldgrau i charakterystycznych, stalowoszarych
hełmach. Jan dostrzegł szczęśliwe twarze zwycięzców, którzy po wygranej wojnie na
wschodzie wracają do domów. To oni śpiewali pieśń, która wydała się Krzepkiemu dziwnie
znajoma.
- Co oni śpiewają, Wiczko?
- Nic takiego.  Dziś należą do nas Niemcy, jutro cały świat . ruchowo. - Nie ma się
czego bać. Zobaczysz, policja złapie tego drania i otrzyma to, na co zasłużył.
- Mam nadzieję. Mein Gott, nie mogę w to uwierzyć!
Zatrzymali się przed wejściem na targi, na wprost dominującej nad otoczeniem Wieży
Wodnej. Jej baniasta kopuła złociła się w blasku słońca, przypominając lśniącą maczugę.
Kontrastowały z nią dwa lekkie pylony, w podcieniach których widać było kasy biletowe.
Krzepki gwizdnął na stojącą nieopodal taksówkę. Auto podjechało z piskiem opon. Z
uchylonego okna wyglądała ku nim pytająco okrągła twarz szofera.
- Na Ogrodową proszę! - zakomenderował pękatemu kierowcy Jan.
Auto, kołysząc się po wżynającym się w bruk torowisku, wjechało na most
Dworcowy. Z zamyślenia wyrwał Jana głośny śpiew w obcym, twardym języku.
Spojrzał w dół. Na peronie przy Dworcu Aazarskim stał długi, wojskowy skład,
pokryty szarozieloną siatką maskującą. Dymiąca lokomotywa zdawała się sugerować, że
pociąg specjalny ruszy za chwilę w kierunku Berlina. Część wagonów była zupełnie odkryta.
Na platformach stały potężne haubice. Ich masywne lufy były zaczopowane. Pośród sprzętu
siedziały dziesiątki żołnierzy w mundurach feldgrau i charakterystycznych, stalowoszarych
hełmach. Jan dostrzegł szczęśliwe twarze zwycięzców, którzy po wygranej wojnie na
wschodzie wracają do domów. To oni śpiewali pieśń, która wydała się Krzepkiemu dziwnie
znajoma.
- Co oni śpiewają, Wiczko?
- Nic takiego.  Dziś należą do nas Niemcy, jutro cały świat . ruchowo. - Nie ma się
czego bać. Zobaczysz, policja złapie tego drania i otrzyma to, na co zasłużył.
- Mam nadzieję. Mein Gott, nie mogę w to uwierzyć!
Zatrzymali się przed wejściem na targi, na wprost dominującej nad otoczeniem Wieży
Wodnej. Jej baniasta kopuła złociła się w blasku słońca, przypominając lśniącą maczugę.
Kontrastowały z nią dwa lekkie pylony, w podcieniach których widać było kasy biletowe.
Krzepki gwizdnął na stojącą nieopodal taksówkę. Auto podjechało z piskiem opon. Z
uchylonego okna wyglądała ku nim pytająco okrągła twarz szofera.
- Na Ogrodową proszę! - zakomenderował pękatemu kierowcy Jan.
Auto, kołysząc się po wżynającym się w bruk torowisku, wjechało na most
Dworcowy. Z zamyślenia wyrwał Jana głośny śpiew w obcym, twardym języku.
Spojrzał w dół. Na peronie przy Dworcu Aazarskim stał długi, wojskowy skład,
pokryty szarozieloną siatką maskującą. Dymiąca lokomotywa zdawała się sugerować, że
pociąg specjalny ruszy za chwilę w kierunku Berlina. Część wagonów była zupełnie odkryta.
Na platformach stały potężne haubice. Ich masywne lufy były zaczopowane. Pośród sprzętu
siedziały dziesiątki żołnierzy w mundurach feldgrau i charakterystycznych, stalowoszarych
hełmach. Jan dostrzegł szczęśliwe twarze zwycięzców, którzy po wygranej wojnie na
wschodzie wracają do domów. To oni śpiewali pieśń, która wydała się Krzepkiemu dziwnie
znajoma.
- Co oni śpiewają, Wiczko?
- Nic takiego.  Dziś należą do nas Niemcy, jutro cały świat .
PRZEBUDZENIE MAGISTRATU
Poznań, czwartek sierpnia , siódma trzydzieści wieczorem
Aysawe opony taksówki zabuksowały na śliskim bruku Ogrodowej i wjechały na
Piekary. Pojazd zatrzymał się gwałtownie przy warsztacie szewskim Johanna Krantza.
- Wejdziesz? - Wilhelmina zadała to pytanie z lękliwym spojrzeniem, które nie uszło
uwadze Jana.
- Może innym razem, kochanie - odpowiedział i aby osłodzić tę odmowę, pocałował z
zaskoczenia jej gorące usta.
Zadowolony szofer uśmiechnął się w lusterku.
- A może lepiej by było, gdybyś wszedł? Może porozmawiałbyś z Vati. Wiesz, on był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript