Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jakoś kiepsko cię ufarbowali, małpo.
- Miałeś rację - powiedziała Cynthia w drodze powrotnej do domu.
Pokręciłem głową.
- Spisałaś się bardzo dzielnie, wychodząc demonstracyjnie ze studia. %7łałuj, że nie widziałaś miny tej
samozwańczej jasnowidzki, gdy odpięłaś mikrofon i wstałaś z miejsca. Odprowadziła cię takim wzrokiem,
jakby właśnie ożył i dał nogę z jej patelni najwspanialszy stek świata.
Zwiatła wozu nadjeżdżającego z przeciwka wyłowiły z półmroku słaby uśmiech na wargach mojej żony. Po
tym, jak jednogłośnie odmówiliśmy Grace wyjaśnień na lawinę pytań, jakimi nas zasypała, mała wyciągnęła
się na tylnym siedzeniu i zasnęła.
- Szkoda straconego wieczoru - rzekła Cynthia.
- Nieprawda. To ty miałaś rację i teraz żałuję, że usłyszałaś ode mnie kilka cierpkich słów. Nawet jeśli szansa
wynosi jeden do miliona, trzeba ją sprawdzić. A więc sprawdziliśmy. Teraz możemy ją spokojnie skreślić i
powrócić do naszej codzienności.
Skręciłem na podjazd i zatrzymałem wóz. Otworzyłem tylne drzwi, wyplątałem Grace z pasa bezpieczeństwa
i ruszyłem z nią do domu. Cynthia pierwsza weszła do środka. Przeszła przez salonik i zapaliła światło w
kuchni, ja zaś skierowałem się prosto na górę, żeby położyć małą do łóżka.
- Terry! - powstrzymał mnie głos żony.
W normalnych okolicznościach odpowiedziałbym, że wrócę do niej za chwilę, ale wychwyciłem w głosie
Cynthii coś, co kazało mi natychmiast zawrócić.
Toteż zawróciłem.
Pośrodku kuchennego stołu leżał czarny męski kapelusz - stara, powygniatana i miejscami błyszcząca od
brudu fedora.
Przysunęła się jeszcze trochę, żeby być jak najbliżej niego, i szepnęła:
- Na miłość boską, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Przebyłam taki kawał drogi, a ty nawet nie otworzysz
oczu? Myślisz, że łatwo było się tu dostać? Przez ciebie wiełe musiałam przejść. Ale się postarałam.
Mógłbyś więc przynajmniej nie zasypiać jeszcze przez parę minut. Będziesz miał cały dzień na to, żeby się
wyspać. Bo przyjechałam tu na krótko. Pozwól więc, że coś ci powiem. Nie uda ci się nas zostawić. Będziesz
musiał zostać z nami jeszcze przez jakiś czas, to nie podlega dyskusji.
Kiedy nadejdzie pora, że będziesz mógł odejść, na pewno dowiesz się o tym w pierwszej kolejności.
Poruszył się, jakby chciał coś powiedzieć.
- O co chodzi? - zapytała, a gdy zrozumiała pytanie, odparła: - Ach, o niego... Dzisiaj nie mógł przyjść.
Ostrożnie ułożyłem Grace na kanapie w saloniku, podsunąwszy jej jasiek pod główkę, po czym wróciłem do
kuchni.
Cynthia patrzyła na kapelusz takim wzrokiem, jakby był to odrażający zdechły szczur. Trzymała się tak
daleko od stołu, jak tylko było to możliwe, przyklejona plecami do ściany, z oczyma wypełnionymi
przerażeniem.
Mnie przeraził nie tyle sam kapelusz, ile tajemniczy sposób, w jaki znalazł się w naszym domu.
- Popilnuj Grace przez minutę - poprosiłem.
- Tylko uważaj - szepnęła.
Pobiegłem na górę. Zapalałem kolejno światła w pokojach i zaglądałem do środka. Kiedy sprawdziłem
łazienkę na końcu korytarza, postanowiłem skontrolować sypialnię jeszcze raz, zaglądając do szaf i pod
łóżka. Ale wszystko było w należytym porządku.
Zbiegłem więc na dół i otworzyłem drzwi od niewykończonej piwnicy. Na dole schodów energicznie
pomachałem ręką przed sobą, aż wymacałem sznureczek, pociągnąłem go i zapaliłem pojedynczą gołą
żarówkę na środku sufitu.
- Znalazłeś coś? - zawołała z góry Cynthia.
Szybko omiotłem spojrzeniem pralkę i suszarkę, stół roboczy zawalony różnymi gratami, szereg puszek z
resztkami farb w różnych kolorach i stojące pod ścianą zapasowe łóżko. Nie zauważyłem niczego
podejrzanego.
Wróciłem do kuchni.
- W domu nikogo nie ma - odparłem.
Cynthia wciąż wpatrywała się jak urzeczona w czarną fedorę.
- Ale on musiał tu być - powiedziała.
- Kto?
- Mój ojciec. Na pewno tu był.
- Cynthia, na pewno był tu ktoś, kto zostawił ten kapelusz na stole. Niekoniecznie twój ojciec? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript