[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wszy stko to fikcja. Dwa lata temu staliśmy się członkiem Układu Warszawskiego. Wszy stkie ważne informacje o znaczeniu strategiczny m muszą zostać przekazane do Moskwy. Skąd wiesz, co tu jest i jak Moskwa to wy korzy sta? My ślę, że przesadzasz odparł Władek. Ale niech będzie. Zobaczmy dworzec, a potem zastanowimy się, co robić dalej. Skradając się, podeszli do betonowego budy nku. Nad wejściem umieszczono płaskorzezbę przedstawiającą hitlerowskie godło orła trzy mającego w szponach wieniec z umieszczoną w nim swasty ką. W środku by ło ciemno. Zwiatło sodowy ch lamp docierało tu w niewielkim stopniu, tworząc na ścianach prostokątne półcienie. Przy świecając sobie latarkami, weszli kręty mi schodami na górę. Nagle znieruchomieli. Władek położy ł palec na ustach. Gdzieś z góry dobiegł do nich dziwny dzwięk, przy pominający odgłos pisania na maszy nie. Jakby ktoś wy stukał na klawiszach kilka liter i przestał. Oby dwaj żołnierze trzy mali broń w pogotowiu. Miasto duchów pomy ślał major miasto podziemny ch upiorów, cieni przeszłości, które nie odeszły nigdy ostatecznie . Sły szę jakąś muzy kę szepnął Władek. Istotnie, skądś, jakby z daleka, dobiegały do nich dzwięki marszowej pieśni wy kony wanej przy akompaniamencie orkiestry dętej, odtwarzane z trzeszczącej pły ty. Major dość dobrze znał niemiecki i potrafił zrozumieć słowa. Chorągiew wznieś! Niech zewrą się szeregi! SA to marsz, spokojny równy krok. A rozstrzelani kroczą razem z nami, Są pośród nas, i dumny jest nasz wzrok. Otwórzcie wrota brunatnym batalionom, Nic nie powstrzyma tych, co z sobą niosą grom. Już trąbka gra, to apel nasz ostatni. Do boju gotów każdy z nas. Hitlera flagi zawładną ulicami. Dawnej niewoli skończy się już czas. By ło niemożliwe, by pły ta uruchomiła się sama. Majorowi przy szło do głowy jeszcze jedno wy jaśnienie& Istniały przecież rozmaite substancje halucy nogenne. Całkiem możliwe, że niemieccy naukowcy prowadzili nad nimi zaawansowane badania. Podziemia mogły by ć zabezpieczone znacznie lepiej, niż im się wy dawało, za pomocą oddziałującego na sy stem nerwowy człowieka gazu. Chociaż gaz taki przez te wszy stkie lata powinien wy wietrzeć lub przy najmniej jego stężenie w powietrzu musiałoby znacznie zmaleć& By ła to jednak rozsądna hipoteza i z braku innej można by ło ją przy jąć. W takim wy padku należało jak najszy bciej opuścić podziemne miasto. Równocześnie jednak majorem zawładnęła ciekawość, jaka czasem potrafi opanować człowieka, gdy ma do czy nienia z czy mś absolutnie niewiary godny m. Ostrożnie, osłaniając jeden drugiego, polscy oficerowie wchodzili do kolejny ch pomieszczeń. Nie znali się na kolejnictwie, więc raczej musieli odgady wać przeznaczenie poszczególny ch pokoi. Wiele sprzętów, jakie napoty kali, począwszy od mebli, a skończy wszy na urządzeniach techniczny ch, zachowało się w zadziwiająco dobry m stanie. Owszem, wszy stko pokry te by ło warstwą kurzu, a jednak trudno by ło oprzeć się wrażeniu, że pomieszczenia zostały opuszczone w niezwy kły ch okolicznościach, w pośpiechu, który uniemożliwił wy niesienie wielu sprzętów, które przecież mogły okazać się wówczas jeszcze uży teczne. Wy glądało to tak, jakby czas się tu zatrzy mał. Natknęli się na spory ch rozmiarów konsolę, zaopatrzoną w mnóstwo przekładni i wskazników. Służy ła zapewne do nadzorowania podziemny ch trakcji. Na biurkach nadal stały czarne ebonitowe telefony na korbkę. W kolejny ch pomieszczeniach, wy posażony ch w szafy i biurka, odkry li kilka maszy n do pisania firmy Wanderer-Werke, a także maszy nę liczącą. Starając się nie narobić zby tniego hałasu, pobieżnie przeglądali szafy, które przeważnie okazy wały się puste. W kilku jednak przy padkach odkry li jakieś pozostawione płaszcze, buty i hełmy. W jednej z szuflad major odnalazł pożółkłe kartki papieru i dwa ołówki. Papier złoży ł na czworo i razem z ołówkami wetknął do kieszeni spodni. Przy da się. Trzeba będzie jak najszy bciej sporządzić szkice podziemi, zapisać wszy stkie najważniejsze spostrzeżenia. A rozstrzelani kroczą razem z nami, są pośród nas, i dumny jest nasz wzrok werset piosenki powtarzał się nachalnie i major stwierdził, że urządzenie, z którego odtwarzano muzy kę, musiało się zaciąć. W końcu dzwięki ucichły, zamilkły jak ucięte nożem. To miejsce działa mi na nerwy stwierdził pozornie spokojny m głosem Władek. Major dostrzegł krople potu perlące się na jego czole. Znajdziemy wy jaśnienie zapewnił go Staszewski z udawaną pewnością siebie. Wtedy do jego uszu dobiegł przeciągły dzwięk sy reny alarmowej. Wznosił się i opadał, jakby zwiastując nieprzy jacielski atak. Do diabła! Władek złapał majora za ramię. Musimy wiać. Ale którędy ? Drezy ną odparł Władek. To najlepsze wy jście. Tory muszą by ć w nie najgorszy m stanie, jeśli udało nam się tu dotrzeć. Nie ma sensu zagłębiać się w te odgałęzienia, zwłaszcza że& nie wy dają się opuszczone do końca. Jedzmy dalej, musimy natknąć się wreszcie na jakieś wy jście. Wy biegli przed budy nek dworca. Pomarańczowe światła przy gasały teraz i mrugały, jakby coś pobierało ogromne ilości energii. Kiedy zbliży li się do drezy ny, major znów dostrzegł w oknach stacji jakieś poruszenie, jakby cienie z wnętrza pomieszczeń zbliży ły się do okien. Nie by ło sły chać jednak żadnego nawoły wania, okrzy ków czy chociażby strzałów. Mogło to by ć jedy nie złudzenie wy nikające z przy gasającego i pojawiającego się na powrót światła sodowy ch lamp. Drezy na stała nadal na swoim miejscu, choć jakby nieco dalej. Zapewne przetoczy ła się kilka metrów pod wpły wem własnego ciężaru. W podziemny m mieście wszy stkie maszy ny wy dawały się podejrzanie mniej martwe, niż by ć powinny. Wskoczy li czy m prędzej i naparli na wajchę. Pojazd rozpędzał się powoli. Wtedy właśnie w zapalający m się i przy gasający m na zmianę świetle major i Władek zobaczy li coś, czego mieli nie zapomnieć do końca ży cia. Na peronie pojawili się hitlerowscy żołnierze. By ło ich kilkunastu, sprawiali wrażenie ty lko po części rzeczy wisty ch. Wy glądali na martwy ch, nieży wy ch od dawna, jak echa przeszłości. Ich blade twarze, widoczne pod hełmami, zdawały się mocno dotknięte rozkładem. Mieli na sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|