Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przekazywał jej wiele ważnych, ściśle poufnych informacji.
Zdał sobie sprawę z tego, że bezgranicznie jej ufa. Obróciła się w jego stronę.
- Co to wszystko znaczy, Quinn?
Podszedł tak blisko, że poczuła jego oddech na swej twarzy.
- Kochanie, musisz wiedzieć, że to, co zaszło między nami, wiele dla mnie zna-
czy. Uwielbiam się z tobą kochać. Kiedy jestem przy tobie, mam wrażenie, że potrafię
S
R
sprawić, by cały świat legł u moich stóp.
Przełknęła z trudem.
- A co teraz będzie?
- Chciałbym ci udowodnić, że jestem dobrym człowiekiem, wartym twojego
uczucia.
- Wiem o tym, Quinn. - Ujęła jego twarz.
Przytulił się do jej ręki policzkiem, pocałował.
- Czekają mnie ciężkie dwa tygodnie. Jeśli nie znajdę dla ciebie czasu, to nie
dlatego, że mi na tobie nie zależy. To nie jest zabawa. Chodzi o sprawy życia i śmier-
ci.
- Rozumiem - powiedziała zadumana.
Wyszli z sauny. Quinn czuł, że nie udało mu się rozwiać wątpliwości Autumn.
Thor Brander znów czuł się tak, jakby klatkę piersiową przygniatał mu wielki
ciężar. Paliło go w żołądku, oddychał z trudem. W pewnej chwili te objawy ustąpiły.
Pomyślał, że ma dolegliwości na tle nerwowym. Wyszedł przed posterunek, by umie-
ścić kolejny list gończy na tablicy ogłoszeń.
Dziwka, z którą był tej nocy, upadła w pijackim odrętwieniu i dopiero nad ra-
nem kochali się jak marcowe koty. Zarechotał.
%7łycie dostarczało wielu wrażeń.
Wbił ostatni gwózdz i z uznaniem przyjrzał się swemu dziełu. %7łółty nowy plakat
wyróżniał się na tle kilkunastu innych. Przedstawiał zbiega z Waszyngtonu. Sukinsyn
zabił dwóch wysokich rangą urzędników państwowych.
Brander nigdy nie widział go w tych stronach.
Jego wzrok padł na list gończy z portretem zarośniętego bandyty.
Quinn Rowlan.
Ten człowiek sprawił mu więcej kłopotu niż pozostała reszta. Co też sobie wy-
obrażał? Podburzał ludzi przeciwko niemu, zaprowadzał własne porządki na szlaku i
nie kwapił się z opuszczeniem dystryktu Alaski. Brander z radością poderżnąłby mu
gardło. W młodości ojciec pokazał mu, jak się zabija owce. Chwyta się za runo, przy-
S
R
ciąga do siebie, mocno przesuwa ostrzem po szyi. Takie radykalne rozwiązania często
są najlepsze, bywa, że jedyne.
Był jednak zły, że jego ludzie zabijali bez opamiętania. Popłynęło zbyt wiele
krwi. Władze mogą się tym zainteresować, przysłać oddział specjalny...
Poczuł, że drętwieje mu lewe ramię. Masując je mocno, znów spojrzał na portret
Rowlana.
Jego brat został ranny. Chciał, by jego ludzie go odnalezli, o ile nie został już
pochowany.
Uśmiechnął się, lecz po chwili znów ogarnął go lęk. Panicznie bał się przegra-
nej. Nienawidził przegrywać, to jedno. Lecz w tej rozgrywce choćby jedna mała po-
rażka mogła przemienić się w totalną klęskę, w ostateczną zgubę. Byle drobiazg mógł
zaowocować kataklizmem...
- Wittmann! - ryknął, znalazłszy się w korytarzu. Dwie cele były pełne. Trzej
włóczędzy o ponurych spojrzeniach, złapani w czasie strzelaniny, leżeli na pryczach.
Wzdrygnęli się na widok Brandera. - Wittmann, musimy przygotować egzekucję!
Spocony jak mysz więzień z drugiej celi, przywieziony poprzedniego wieczoru,
uniósł się z pryczy. Jego nogi drżały.
- Panie komendancie, powiedział pan, że mam prawo do procesu.
- A mówiłem, mówiłem. Musimy zaczekać jeszcze kilka dni na sędziego. Może
przyjedzie. Jeśli nie, ja będę sędzią i ławą przysięgłych.
Mężczyzna stał się biały jak kreda. Brandera nic to nie obchodziło. Tutaj był
panem i władcą, a ten człowiek włamał się do sejfu jubilera i przywłaszczył sobie cu-
dze dobra.
Co za łajdak! A wystarczyło spytać komendanta policji o pozwolenie... Ten brak
subordynacji, ta skandaliczna samowola doprowadzała go do szału. Zuchwalcowi na-
leżał się stryczek.
Czas wlókł się nieznośnie. Autumn co chwila powtarzała sobie w myślach słowa
Quinna wypowiedziane przy pożegnaniu. Wierzyła, że mówił szczerze.
Skoro śledzili go ludzie komendanta, częste spotkania nie wchodziły w rachubę.
S
R
Jeśli zamierzał osaczyć Brandera, musiał na pewien czas zapomnieć o życiu uczucio-
wym.
Rozumiała go, lecz mimo to ciężko jej było się z tym pogodzić. I zaraz skarciła
się za egoizm. Nie mogła mieć za złe Quinnowi, że troszczy się o brata i ma na
względzie dobro mieszkańców Skagway, a jednak jej serce ściskało się bólem. Po-
wtarzała to sobie w duchu, wchodząc na scenę w hotelu Imperial.
Powitała ją burza oklasków. Nowi właściciele hotelu, stojący z tyłu, najgłośniej
bili brawa. Quinn obserwował jej występ, siedząc przy barze. Po koncercie uniósł
swój kieliszek w geście pozdrowienia. Przystąpiono do liczenia przychodów ze
sprzedaży alkoholu. Autumn otrzymała dwadzieścia dwa dolary i trzydzieści centów.
Nie wierzyła swemu szczęściu. Zdrowy silny mężczyzna w jej rodzinnym mieście za-
rabiał dolara dziennie.
Kolejne dni toczyły się według ustalonego schematu. Jadła wczesne śniadanie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript